czwartek, 12 czerwca 2014

Lista marzeń

Każdy człowiek, który zderzył się w życiu z pojęciem rozwoju osobistego musiał spotkać się z listą marzeń.
Jest to doskonałe narzędzie do kontroli swojej życiowej ścieżki. Drogowskaz wskazujący najkrótszą trasę do prawdziwego życia z PASJĄ.
Ostatnio bardzo często zastanawiam się co wpływa na moje podejście do innych ludzi i dochodzę do wniosku, że obok wielu cech publicznie cenionych takich jak poczucie humoru, ambicja, altruizm największe znaczenie ma dla mnie właśnie posiadanie pasji. Większość ludzi mających zainteresowania, czy hobby staje się wielokrotnie lepszym rozmówcą, niż ci zgnuśniali, przesiadujący bez sensu przed monitorem mamroty. Niestety coraz mniej osób potrafi cieszyć się życiem. Moim zdaniem jest to bezpośrednio spowodowane brakiem ciekawości świata, chęci spróbowania czegoś nowego, czyli de facto poszukiwania i posiadania pasji.
Lista marzeń, jest jak kompas wskazujący SZCZĘŚCIE. Zastanów się co chcesz w życiu osiągnąć, zobaczyć, poczuć, zrobić. Pomyśl o dziecięcych zachciankach, których nie mogłeś spełnić. To było tak dawno temu, nie? Wypisz te wszystkie rzeczy, choćby wydawały się śmieszne, niepoważne. Czytaj je i realizuj. Pamiętaj, że czasem nie chodzi o sam fakt posiadania, ale o poczucie jak to jest. Każde spełnione marzenie daje Ci doświadczenie, a suma doświadczeń stanowi miarę Twojej wielkości. Bądź fajnym człowiekiem!

Moją listę marzeń znajdziesz w zakładkach na górze strony! :)

sobota, 9 marca 2013

Wyprawa na Broad Peak!


Wielki sukces okupiony jeszcze większą stratą... ciężko wyrazić smutek, żal...  to była bardzo wysoka cena za spełnienie marzeń. Niech spoczywają w pokoju.

A.Wojciechowski
"Tu nie ma pięknych słów
Tu one nic nie znaczą

-tu są
takie miejsca w skale
które nigdy
słońca nie zobaczą


-tu są
takie miejsca
na ziemi
gdzie najcenniejsze
milczenie."


Koncertowo!



Wygrana biletu na koncert, może nie tak spektakularna, jak zwycięstwo w lotka, ale zdecydowanie bardzo przyjemna!

Domu o Zielonych Progach nikomu z górskich turystów przestawiać nie trzeba. Jego nazwę wymawia się na jednym wdechu wśród takich zespołów jak Stare Dobre Małżeństwo, czy Wolna Grupa Bukowina. Ich muzyka często rozbrzmiewa przy stosach ogniskowych, w schroniskach i na szlakach, a sami dają częste koncerty w różnych regionach kraju ciesząc się ogromną sympatią :)
Dziś, dzięki losowaniu na facebooku stałem się szczęśliwym posiadaczem biletu i bez wahania ruszyłem na koncert do Rotundy. Swoboda, dużo dobrego humoru i muzyka - tym na scenie mogą pochwalić się członkowie zespołu. Publika została zabrana na całe 2 godziny w oniryczną podróż do krainy marzeń: mogła zobaczyć rozpostarte w dali krajobrazy, łyse turnie, długowłose połoniny i zachodzące słońce na wystrzępionym niebie. Klimat, radość i refleksja - nie zabrakło niczego.
Wiem, że nie był to ostatni raz kiedy będę podziwiał ich na scenie, śpiewał z nimi i przeżywał piękne górskie przygody za sprawą ich utworów. Czekam na kolejne spotkanie, być może w Wałbrzychu!




środa, 30 stycznia 2013

Legendy bieszczadzkie!

Bieszczady mają swój niepowtarzalny klimat. Ich niezwykłość ciągle powraca do człowieka i odbija się w głowie echem: czekamy na ciebie, czekamy...
Góry może nie najwyższe, ale piękne i tajemnicze - takie do których chce się wracać.



Mam dla was odnalezioną w internecie serię historii i legend bieszczadzkich nadawanych przez TVP Rzeszów. Historie ciekawe, intrygujące i wspaniale opowiedziane. Można poczuć się prawie, jak przy ognisku w leśnej głuszy...


Legendy Bieszczadzkie! [część 1]

0:00 - Legenda o pożarze zamku w Baligrodzie i Dorotce
4:05 - Legenda o kamieniu pod Leskiem, Marysi i jej chorej matce
8:12 - Legenda o klasztorze w Zagórzu
11:50 - Opowieść o Wasylu i spaleniu Zagórskiego klasztoru
15:22 - Opowieść o dworze w Olszanicy i pannie w niebieskiej sukni
19:15 - O Kamieniu Leskim, biesie, mieszczaninie i świni
22:12 - O zamku Sobieńskim




Następne części można obejrzeć tutaj :)

piątek, 18 stycznia 2013

Rozpoczęcie roku!


Mówi się, że jak się rok rozpocznie tak i będzie płynął.

Krajobraz z Wołowca

 Zdecydowanie nie zaliczam się do ludzi przesądnych. Nie boję się czarnych kotów, rozbitych lusterek ani przechodzenia pod drabiną. Rano wstaję czasem prawą, a czasem lewą nogą - nie zastanawiając się nad tym specjalnie. Piątek 13 zdaje się być straszny na równi z innymi dniami, chyba że na uczelni zapowiedziane jest kolokwium...
Jest tylko jeden mały wyjątek... Wierzę, że jak się w rok wejdzie tak i się wyjdzie!

Jeśli chcesz mieć piękny rok, jedź tam gdzie jest pięknie.

 Dzięki pozaliczanym zajęciom w Krakowie miałem dużo czasu dla siebie w  Małej Ojczyźnie.
Po wspaniałych dniach Bożego Narodzenia spędzonego wspólnie z wytęsknioną rodziną, tygodniu zdrowego lenistwa i mało burzliwym sylwestrze nadszedł czas na rozruszanie swojego ciała. Korzystając z ostatnich dni przerwy postanowiłem wyjść w góry. Razem z bratem ustaliliśmy, że przejdziemy z Sokołowska do Wałbrzycha zdobywając najciekawsze szczyty Gór Wałbrzyskich i Kamiennych.

Plan był prosty: drugi stycznia, szybka pobudka, wrzucenie do plecaków najpotrzebniejszych rzeczy i wyjście na przystanek, z którego odjeżdżał nas bus.



 Gdy dojechaliśmy na miejsce od razu ruszyliśmy na szlak. Przyjemna temperatura umilała wędrówkę i pozytywnie wpłynęła na nasze tempo. Bardzo szybko pokonaliśmy pierwszy odcinek pomiędzy Sokołowskiem, a schroniskiem PTTK "Andrzejówka" mijając po drodze ruiny zamku Radosno oraz najwyższy szczyt Gór Kamiennych - Waligórę, mierzącą 936 metrów.
Oczywiście nie obyło się bez przygód. Daliśmy się zaskoczyć całkowicie oblodzonym szlakiem na krótkim, ale wyjątkowo stromym zejściu ze szczytu. Nie byliśmy przygotowani na taką sytuację, ostatnie tygodnie były przecież wyjątkowo ciepłe. Jednak po raz kolejny okazało się, że w górach pogoda robi co chce. Po próbie schodzenia z wykorzystaniem gałęzi drzew, krzewów oraz wszystkiego czego dało się chwycić skapitulowaliśmy i zdecydowaliśmy się na zjeżdżanie tyłkiem po lodzie. 
Po dotarciu do schroniska zarządziłem chwilę przerwy na uzupełnienie brzuszków. Po 10 minutach odpoczynku wyruszyliśmy w drogę.

Brat Szymon zejście z Waligóry, w tle po lewej Andrzejówka.


 Od tej pory szlak nie sprawiał już żadnych kłopotów, a wędrówka przypominała bardziej te jesienne, niż zimowe. Po dotarciu do Skalnej Bramy ukazała się nam tablica z hasłem: "Tym co na zawsze odeszli i tym co przyjdą po nas", która pojawiła się tu w 2004 roku za sprawą wałbrzyskich wędrowców. Po chwili oglądania wspaniałej formacji skalnej przeszliśmy dalej do zamku Rogowiec stanowiącego dawniej, podobnie jak wcześniej wspomniany zamek Radosno ogniwo łańcucha fortyfikacji wzdłuż czeskiej granicy. Po obu tych budowlach jednak nie wiele już zostało.

Przy ruinach zamku Radosno


 Stamtąd zeszliśmy do wioski malutkiej nie tylko z nazwy - Rybnicy Małej. Tym samym opuściliśmy Góry Kamienne wchodząc na teren Gór Wałbrzyskich.
Krótki asfaltowy odcinek szlaku przebiegający przez wieś został zastąpiony chyba najtrudniejszym podejściem całej wyrypy. Wejście na przełęcz między jałowcami wycisnęło z nas ostatnie poty, nakazując momentami wdrapywać się za pomocą zarówno nóg, jak i rąk. Jednak za ten wysiłek czekała nas później nagroda - ładny, widokowy szlak prowadzący aż do przełęczy pod Borową [854 m. n.p.m], którą ze względu na pęcherze pojawiające się na stopach Szymona postanowiliśmy odpuścić. Tam też chcieliśmy się na chwilę zatrzymać, by zregenerować siły, okazało się jednak, że wiata zaznaczona na mapie nie istnieje, więc ruszyliśmy dalej. 

 W krótkim czasie dotarliśmy do Wołowca, który z perspektywy czasu okazał się najwspanialszym szczytem zdobytym przez cały dzień. Z góry rozciągała się wspaniała panorama na zachodnią część Parku Krajobrazowego Sudetów Wałbrzyskich. Widok na masyw Dzikowca, Chełmiec, Mniszka, a także wyłaniające się daleko zza chmur Karkonosze dopełnił dzieła i na naszych twarzach zagościły ogromne uśmiechy, a w oczach pojawił się błysk podziwu. Idąc dalej w kierunku Doliny Szwajcarskiej mignął nam jeszcze kilkukrotnie między drzewami ten widok, jednak już nie tak eksponowany.
Krzyż na Wołowcu

 Słońce zaczęło powoli opuszczać się coraz niżej i zmieniało barwę na przyjemną, prawie pomarańczową, a przed nami było jeszcze trochę kilometrów do pokonania i Niedźwiadki do zdobycia. Na szczęście obyło się już bez strasznie stromych podejść i zejść, mimo wszystko zmęczone całodziennym marszem nogi i tak dawały o sobie znać.


"Góry to nasze spiętrzone marzenia..."

W takich właśnie momentach czuję się to niezwykłe uczucie. Wspaniała gra światła i krajobrazu, niezmącony spokój, harmonia i góry. Zmęczenie i radość. Zrozumienie świata oraz miłość do niego. To taka kwintesencja moich gór. Do Wałbrzycha dotarliśmy jak było już prawie ciemno, wskoczyliśmy w busa i po 30 minutach byliśmy w domu jedząc obiad i przeżywając wszystko raz jeszcze, tym razem z innymi domownikami.


Podsumowanie.

Dzięki tej wyprawie musi czekać mnie piękny rok. Pełen gór, radości i wyzwań!

Trochę danych:
Data:
2 styczeń 2013r
Trasa: Sokołowsko - Radosno - Waligóra - Andrzejówka - Turzyna - Rogowiec - Rybnica Mała - Przeł. między Jałowcami - Przeł. pod Borową - Przeł. Kozia - Wołowiec - Dolina Szwajcarska - Niedźwiadki - Wałbrzych
Odległość: ok. 25 km
Przewyższenie: ok. 1300m
Czas: 6h 55min